Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Podróż króla Stanisława Augusta do Kaniowa.djvu/13

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

szy dobry kawał po śniegu, znaleźli kwatery ciepłe i zaciszne, a łóżka i pościele przez ludzi własnych przyrządzone, i gdyby nie zapowiedziane ranne wstanie na godzinę czwarta, mogliby dobrze wypocząć. Ale że ekwipaże o godzinie szóstéj zrana wychodzić miały nazajutrz dla przeprawienia się przodem przez Pilicę, mostem naprędce we dwa dni pobudowanym ad hoc; musiano więc zapowiedzieć wstanie wczesne o godzinie czwartéj, i upakowanie rzeczy, a strach ten wszystkich zaraz do łóżek napędził.
W Warce p. Staniszewski przez cały czas pobytu podróżnych, czuwał nad ich wygodami, a przy wyruszeniu nazajutrz d. 24 w sobotę i przeprawie przez Pilicę, széroko po płaskich brzegach rozlaną, i w części zamarzłą, dołożył starań o bezpieczeństwo powozów i ludzi. Pomimo to jednak na samym wstępie zdarzył się mały przypadek, który, że samego króla dotknął, wielkiego narobił hałasu i dziwacznie był zaraz tłómaczony.
Na dni kilka przed wyjazdem N. Pana z Warszawy, półkownicy Byszewski i Słomiński je-