Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pod włoskiem niebem.djvu/61

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kadzidło psuje. Kadzidło! zapewne, ale sprawiedliwość, to potrzebne jak powietrze którem żyjemy; można wprawdzie przywyknąć do zgniłych wyziewów błota i więzienia, ale jakież tam życie!...
Otośmy teraz na poddaszu u artysty. Ogromna izba potynkowana i pobielona tylko, urządzona umyślnie na malarnię, z dachu okno światło rzuca potężne, światło, ten pierwszy malarstwa pierwiastek. — W ciemnych kątkach dwa łóżka, ale znać po nich, że nie spać, nie spoczywać przybyli tu artyści, bo łóżka ledwie przed wieki posłane i potem już zapomniane raz na zawsze. Na murach prócz półek ze słoikami, flaszami itp. z kilką książkami o sztuce, o dziejach, same studja, szkice, głowy i schnące podmalówki obrazów.
Tu studjum ze starca, tam głowa bryganta, to uśmiechające się oblicze dziewczynki na pół nagiej, na pół dzikiej; dalej kawałek kopji z fresku, karton kompozycji, podmalówka obrazu. Na ziemi obmoczoną chustką owinięta makietka i ebauchoir: — a dalej jeszcze dwa trójnogi, dwa krzesła i dwa płótna, na w pół założone. Na jednem z nich pejzaż z okolic Neapolu z grupą malowniczą ludu słuchającego Improwizatora (myśl Leopolda Roberta) — na drugiem Neron w Cyrku uganiający wozem w tumanach pyłu, ogromna kompozycja, zuchwałego jak wszyscy młodzi malarza, który kilkaset osób rzucił w płótno i kazał im żyć, ruszać się, krzyczeć i plaskać w ręce Cezarowi — artyście! Okropne szyderstwo — i późna zemsta sztuki nad Cezarem!
Dwa towarzysze i mieszkańcy poddasza, to Francuzi, dejux prix de Rome, jak ich tam nazywają, serdeczni przyjaciele, może dla tego, że przeciwnych jak dwa bieguny charakterów.