Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pod włoskiem niebem.djvu/62

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Antoine Grieux i Bernard Cochin — wyszli razem z nadzieją sławy i żądzą widzenia Rzymu, poznali się w drodze dopiero, ścisnęli dłonie, pomięszali tłumoczki i myśli, w jeden wsypali dwa worki i tak żyją już dwa lata. Antoine Grieux ulubieniec pana Ingres, surowy rysownik, głęboki w pomysłach, pełen mistycznej aż czasem religijności, ostrzyżony krótko, ogolony do włoska, zapięty na wszystkie guziki, wierzy w sztukę poddaną religji, służebnicę entuzjazmu. — Bernard Cochin, kolorysta, nie wiele dbający o prawdę form, byle miały wdzięk, przekładający efekt nad wyraz, lubiący kompozycje tłumne, prawiący ciągle o liniach, o rzutach świateł, mocny w technice sztuki — kocha Rafaela; Antoine Grieux woli Angelico da Fiesole, Perugina i unosi się nad naiwnością Łukasza z Lejdy i Van Dycków. Bernard nosi brodę a tous crins, włosy długie rozgarnione na czole, wąsy, aksamitny surdut, pąsowe czasem szarawary, kapelusz dziwacznie spiczasty i ogromną laskę w ręku.
Oba zresztą najpoczciwsi ludzie, najzapaleńsi, w swej sztuce zamiłowami — artyści. Widok arcydzieł ich zachwyca, widok pięknej natury unosi, wielki czyn zapala. — Ale Bernard zarówno cenić umie w swem miejscu i czasie Angelica i Łukasza upodobanego Antoniemu, i Rafaela i Michała; gdy Antoine, jak wszyscy ludzie głębokiej wiary mniej tolerujący, zarzuca kochankowi Fornariny wdzięk bez wyrazu, brak uczucia religijnego, zwrot do pogańskich sztuk pierwiastków itd.
W tej chwili z cygarami w ustach, Bernard i Antoni siedzą w dwóch rogach izby. Bernard czyta Vasarego, a Antoni Danta.
Słysząc powolne kroki na wschodach, oba przerwali czytanie.