Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pod blachą.djvu/66

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

a mimo przywiązania do nas pobałamucił i niema go do tej pory. Chyba listu nie odebrał?
— Zapewne, że musi nie wiedzieć o przyjeździe naszym — odpowiedziała Sylwja, lekko się zarumieniwszy — inaczej ręczę, że byłby się przystawił.
— Od niegobym był mógł zasięgnąć wiele potrzebnych informacyj, — ciągnął dalej stary — wiem, że Micio tu jest bardzo dobrze położony, że bywa u Sołtyków, u Chreptowicza, jeździ do Skierniewic do księcia prymasa, zna tu wszystkich, wie o wszystkiem.
Czeżewska uznała właściwem wtrącić swoje trzy grosze, i rzekła z przekąsem:
— Ale w wielkim świecie wątpię, żeby bywał!
— A gdzież większy świat być może, jak u księcia prymasa? — spytał złośliwie szambelan.
— Elegancki świat przecież gdzie indziej, to wszystkim wiadomo! — odcięła się Czeżewska.
— I o tym eleganckim, jak go asińdźka zowiesz, wie on pewnie co wiedzieć potrzeba — odparł Burzymowski.
— Micio Grabski, chybaby był chory, inaczej będzie z pewnością nie dziś to jutro — dodała Sylwja.
— Niech Bóg uchowa, żeby chory miał być — zawołał szambelan — ja go kocham jak syna.
Tu, przerwawszy mowę, przeszedł się stary po pokoju i na pociechę paniom dodał jeszcze.
— Ja tymczasem nie próżnuję, i spełniam moje obowiązki. Zamówiłem już powóz, gdyby go było potrzeba, bardzo przyzwoity, danglowski, ale świeży...
— Co tu są za śliczne zaprzęgi — zawołała Sylwja, ożywiona nagle. — Ja już, siedząc w oknie, dwa widziałam, o jakich mi się w życiu nie śniło. Służąca mi mówiła, że pierwszy z nich, cug tarantów jest księcia prymasa, a druga gniada czwórka z postrojonymi postyljonami ma być księcia Józefa.
Stary się rzucił.
— I ty go już widziałaś?
— A! nie tylko ja go widziałam. — odpowiedziała Sylwja z naiwnością dziecięcą — ale i on mnie zoba-