Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pod blachą.djvu/51

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

nawet nie wiem, czy ma kości! Chodzi uparcie w kontuszu! Przypominam go sobie! Dawniej jedni go nazywali „Sztukamięsa“, drudzy „Je Burzymowski“. A! już wiem! To ten sam być musi — sypała nie ustając majorowa. — Pamiętam jego żonę, une beauté, passablement legère!! Mówiono o niej dużo! Enfin! Ludzie mieli być bardzo majętni... Wszak tak?
Czeżewska wciąż się uśmiechając, a słowa wcisnąć nie mogąc, głową potwierdzała.
— Moja Sylwja — wtrąciła nareszcie cicho — jest cudnej piękności! Nie powstydzę się jej. Oprócz tego główka otwarta, życia wiele i pragnienia życia aż nadto!
Majorowa, głowę ku niej obróciwszy, słuchała, usiłując odgadnąć więcej niż w słowach było.
— Cóż z nią myślicie robić? — zapytała. — La produire ici?
— Spytaj jej, co ona sama z sobą zrobić zechce? — odparła, głos jeszcze zniżając i prawie szepcząc, Czeżewska. — Dziewczę śmiałe, swawolne i nikomu nie dające się prowadzić! Główka nad wiek! dowcip! przytomność! śmiałość — wszystko...
Gospodyni zdawała się żywo opowiadaniem zajętą, przysłuchiwała się bacznie, zamilkła nawet, aby się dać wygadać przyjaciółce, wlepiając w nią ciekawe oczy.
Czeżewska cedziła dalej powoli, robiąc minki pocieszne, które widocznie bawiły przyjaciółkę. Minki te były reminiscencjami młodości, na bardzo już pomarszczonej twarzy dosyć śmiesznemi.
— Między nami — mówiła — przez mamę nous sommes un peu cousins des Tyszkiewicz. Rozumiesz? Mojej Sylwji chce się bardzo wejść w wielki świat i przypatrzyć się zbliska jego splendorom. Czuje się ona stworzoną do niego i ma przeczucie sukcesów, o których i ja nie wątpię.
Majorowa dwuznacznie się uśmiechnęła i ramionami ruszyła.
— Iluzje młodości! — zawołała. — Któż ich nie miał? Cóż z tego ślicznej, jak łza czystej, pełnej sen-