Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pod blachą.djvu/271

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— A! gdybyś ty mi się tylko w moje sprawy serdeczne nie mieszała! — westchnął książę.
— Ale ja, jeśli się mieszam, to nie żeby psuć, ale żeby cudze omyłki naprawiać.
Cały ten romans do niczego oprócz kwasów i rekryminacyj nie prowadzi. Panna naiwna narzuca się, książę jesteś tak sumienny...
— Bo ją kocham!
Majorowa zżymnęła się.
— Trzeba temu jakiś koniec zrobić — rzekła. — Wydać ją zamąż.
— A! zapewne! — odparł książę.
— Widzisz w. ks. mość, że ja jestem de bon conseil!
— Ale między radą i wykonaniem, entre la coupe et les lèvres — szepnął książę.
— Potrzeba choć spróbować jakiś epilog stworzyć do tego dramatu czy poematu — uśmiechając się, mówiła Habąkowska. — Mam konkurenta, qui est très prêsentable, a il est de si bonne composition!
Książę się zarumienił i przerwał.
— Mówiłem, że szanuję ją — wtrącił.
— A! i ja także! — dodała piękna Jutka.
Na chwilkę zamilkła, książę się przechadzał zniecierpliwiony.
— Mam księciu przedstawić konkurenta? — spytała majorowa.
— Ja się do tej sprawy mieszać, a nawet wiedziećbym o niej nierad...— odpowiedział sucho.
— Baron de Beaumont! — szepnęła Habąkowska.
Nie było odpowiedzi.
— Już jeżeli go książę protegować nie chcesz, to przynajmniej może raczysz mi powiedzieć, czy nie będziesz przeszkadzał?
— Jestem i pozostanę w tej sprawie zupełnie neutralnym! — dodał z przyciskiem książę. — Nie mieszaj mnie do niej.
— Niewdzięczny! — szepnęła półgłosem majorowa.
Ukłonił się jej książę i chciał odchodzić.