Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pod blachą.djvu/270

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Majorowa dźwignęła ramionami.
— Ty! Francuz! Mistrz w galanterji, pytasz mnie, jak się masz podobać kobiecie! A to — doskonałe... Żartujesz chyba!
— Nie, moja śliczna pani! — odezwał się baron — nie, bo jest trzydzieści sześć sposobów podobania się płci waszej, jak to pani wiadomo. Są kobiety, które się biorą szturmem, inne potrzeba oblegać wedle wszelkich reguł strategicznych, inne jeszcze zyskuje się pokorą i służebnictwem. Pani jedna, znając bliżej szambelanówmę, powiedzieć mi możesz, jakimbym sposobem mógł pozyskać piękną Sylwję?
— Zadałeś mi pan pytanie, na które ja, doprawdy, odpowiedzieć nie potrafię — odezwała się majorowa po namyśle. — Jedną tylko (w wielkim sekrecie) służyć mu mogę informacją, że pora do zdobycia szambelanówny, jeśli się nie mylę, jest — nader przyjazną.
Baron trochę się namarszczył, niedobrze zrozumiawszy, a majorowa śmiać się poczęła.
— Więcej powiedzieć nie mogę — dodała szydersko. — Mówię panu, że pora jest przyjazną, bo znam bliżej okoliczności. Książę jest bałamut, panna samowolna, dumna, dziwaczna... O! potrzebujesz pan wiele cierpliwości i pokory! Fin finale!! mogłoby się udać! Byłaby to partja co się nazywa świetna!
Czy majorowa udzieliła jakich poufniejszych wskazówek baronowi, nie wiemy, lecz długo jeszcze rozmawiali o tym przedmiocie.
Niezmiernie czynna Habąkowska zaraz nazajutrz rano poleciała do księcia, któremu się zalecić chciała właśnie dlatego, że jej nie lubił.
Już sam widok majorowoj humor mu psuł, zwłaszcza, gdy się mieszała w jego stosunek z Sylwją. Odważna kobiecina nie dawała się zrazić niczem.
— Mości książę — odezwała się obcesowo wpadając do gabinetu, w którym sobie audjencję wyjednała. — Dwa słowo tylko. Niech się książę nie zapiera przede mną, masz już tej platonicznej miłości dla pięknej szambelanówny dosyć i aż nadto?