Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pod blachą.djvu/272

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Mam więc choć milczącą aprobatę? — spytała Jutka.
Odwrócił się już od progu książę Józef ze smutną twarzą.
— Kochana majorowo! — rzekł szydersko — wszędzie i we wszystkiem oceniam twe talenta i pomoc skuteczną, — tylko, proszę cię w tej jednej sprawie! nie czyń nic, a jeśli się już powstrzymać nie możesz od ruchu, nie mów mi przynajmniej o nim. Adieu.
Wyszedł. Skrzywiła się Habąkowska, lecz wcale ją to nie wstrzymało od narady w tym samym przedmiocie z panią de Vauban, i obie postanowiły księcia z tych więzów platonicznych oswobodzić.
Zdaje się, iż obie były tego zdania, że platoniczne są najniebezpieczniejsze.
Powróciwszy z Pod blachy, majorowa znalazła czekającego na nią barona, umiała go natchnąć nadzieją dobrą, zaleciła starać się uparcie i wytrwale.
— Zrozumiej mię pan dobrze — mówiła mu. — W pierwszej chwili będziesz pan może traktowany, comme un chien dans un jeu des quilles (jak pies w kręglach), nie trzeba się tem zrażać! Pokory i rezygnacji zapas zrobić musisz! Gdyby nawet powiedziała panu coś wyraźnie nieprzyjemnego, możesz udawać, że jej nie rozumiesz. Słowem, dużo cierpliwości, uporu, wytrwania! Kochać się pan nie potrzebujesz! myślę, że to nawet zaszkodzićby mogło... natomiast wiele łagodności baranka, akomodowania się niewolniczego, pokory zalecam...
Allez, — dodała z powagą przybraną — et que Dieu vous bénisse! (Idź, niech cię Pan Bóg błogosławi!).
Pobłogosławiony baron poszedł, jak widzieliśmy, i — został w istocie nie najlepiej przyjęty, ale cały plan kampanji tak mu się uśmiechał, a taką wiarę miał w nieomylność majorowej, iż pozostał wytrwale na stanowisku.
Następnych dni Sylwja spotykała go wszędzie, udawała, że nie widzi, gdy mówił, zdawała się nie sły-