Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pod blachą.djvu/138

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

scy, ile nas tu jest, o sobie to powtórzyć możemy: Fuimus. Przeszłość wszędzie — przyszłości nigdzie.
— Daruj mi, czcigodny panie, — podchwycił arcybiskup — jest zawsze przyszłość w niewyczerpanej Opatrzności Bożej, tylko my jej niedaleko sięgającemi oczyma dopatrzyć się nie umiemy. Uczą nas dzieje, że wszystko, co rosło, co trwało, starzeje, ginie i odmładza się ciągle. Zatem i my o naszych losach, lubo zmienionych, wątpić nie powinniśmy.
Spera, ora et labora!
— Święte słowa!... — szepnął Dmochowski.
— I jam ci też — rzekł, patrząc na talerz, Staszic — nie zwątpił o ludziach, ani o sukmanach, tylko, sit venia verbo, o kontuszach!
Burzymowski drgnął, choć dobrze nie zrozumiał; inni się uśmiechnęli, gospodyni dodała:
— A ja, ani o nich nawet!
Po chwilce milczenia ks. arcybiskup jakby się ulitował nad szambelanem, iż wśród nieznanych osób trochę się osamotniony czuć musiał, zwrócił się znowu ku niemu.
— Cóż to pana szambelana z za kordonu do nas przypędziło? — zapytał.
— Przyznać się wstyd... Mięsopust, m. książę — odpowiedział Burzymowski. — Nie dla siebie, boby mi o nim nie wczas myśleć było, ale Pan Bóg mnie obdarzył córką dorosłą, która zapragnęła zobaczyć dawną stolicę. Nasłuchała się o niej ode mnie. Człek słaby a dziecko jedyne.
Pani Lanckorońska popatrzała nań bacznie.
— A! to mi acana dobrodzieja szczerze żal, — odezwała się — niepokoju z młodą panienką dużo mieć będziesz.
— Ale panienka dobre miała przeczucie, — w trącił ks. arcybiskup — Warszawa jest w istocie wesołą bardzo, gdyby tylko nie nadto. Za panowania Fryderyka II, który wielce łaskaw był na mnie, jak i za teraźniejszego króla naszego, zdarzało mi się nie jeden raz, non tam volenter, quam reverenter, spędzać kar-