Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan z panów.djvu/92

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Mówiono pół słowami, urywanemi frazesami, a Berta nadewszystko przemawiała oczyma stalowemi i sięgała niemi aż do głębi duszy...
Hrabia August, któremu narzucono dwa kieliszki wina starego, w istocie nad zwyczaj swój, — nad pospolitą wstrzemięźliwość — rozruszał się, ożywił, stał się rozmownym i nadskakującym. Motylek ten bawił go, zachwycał.
We wrażeniu nie było nic niebezpiecznego dla przyszłości, zmysłowy urok wiele się do niego przyczyniał, lecz zaprzeczyć tryumfu czarodziejce nie było podobna.
Toni pilno się starał o to, ażeby mazur trwał jak najdłużej, wymyślano figury coraz nowe, ciągniono bez końca. — Wieczerza dopiero zmusiła przerwać a ktoś dał hasło, ażeby tańcujący jak stali, szli w parach do niej. Hrabia August był więc zmuszony podać rękę Bercie i pilnowano tak porządku, że przy niej też usiąść musiał. Dla pewnego decorum, troskliwa o zmęczoną córkę hrabina Witowa zabrała miejsce przy niej.
W ciemnym gabinecie spotkawszy się sam na sam Toni z hr. Witem, przyjął uścisk jego dłoni i szepnął:
— A co nie umiem?
Hrabia Wit w zawsze prawie czerwonych oczach, bo chorował na nie, miał łzy wdzięczności.
— To rzecz tak jak skończona! szepnął Toni.
Najostyglejszy, najlepiej nad sobą umiejący panować człowiek ma w życiu takie chwile, gdy duch jego wpływowi słabszego nawet, ale chwilową energią spotęgowanego ulega ducha. W ludziach, którzy