Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan z panów.djvu/93

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

młodość gwałtownie stłumili w sobie, odzywa się ona z siłą taką, iż pierwsze jej uderzenie może zachwiać. Hrabia August znajdował się w takiem usposobieniu, był upojony.
Żadna kobieta, nawet najmniej doświadczona, nie jest tak ślepą, by natychmiast nie poznała, nie przeczuła, że wpływ jej okuje go i spęta. Berta wiedziała, że zrobiła wrażenie i teraz, gdy była go pewną, zmieniła taktykę i ton.
Z początku mazura była nieśmiałą jeszcze i jakby strwożoną, teraz ani mnogie oczy, które śledziły za nią, ani sąsiedztwo matki nie mogło jej powstrzymać od pewnego rodzaju emancypacyi.
Ale od nieśmiałości do zuchwalstwa przejście było z taką sztuką cieniowane, tak wystopniowane, iż hrabiemu się prawie czuć nie dało... Stała się trzpiotowatą, niby tańcem rozmarzoną i, zawsze pozostając dziecinną trochę, stała się najniebezpieczniej zalotną.
Było gorąco, więc odsłoniła ramiona, do wieczerzy zdjęła rękawiczki i pokazała rączki cudowne uśmiech cały wdzięk ustek jej odkrywał, oczy strzelały... zabijały...
Hrabia był oczarowany... Nigdy nikt nie widział go w takim humorze. Mazura tego nie miano dosyć; prowadzący go tancerz zapowiadał ciąg dalszy po wieczerzy, przyklaskiwano mu...
Toni był naglącym, aby wypróżniono kieliszki, August pił. Lecz rachuba w tym względzie omyliła człowieka, który nie wiedział, że ci, co piją mało, zwykle najwięcej wytrzymać mogą.