Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan z panów.djvu/60

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mać w rodzinie. Ale rozum nakazuje poświęcić uczucie dla zabezpieczenia dziecku przyszłości.. Pracowałam, jak umiałam i mogłam, zadanie przeszło siły moje.
Westchnęła.
— Dodam hrabiemu kogoś, co mu najlepiej pokaże wszystko — mówiła dalej.
W kilku słowach odpowiedziawszy, hrabia chciał wstać i wyjść zaraz, ale Szamotulska go wstrzymała.
— Nim koń i przewodnik będą gotowi, dodała, proszę na małe śniadanie.
Rozmowa zawiązała się o majątku, którego przymioty i niedostatki z wielką otwartością opowiadała pani domu.
— W rękach waszych, panie hrabio — mówiła z rezygnacyą — Szelchów połączony z sąsiednim majątkiem nabierze jeszcze wartości... Wolałabym go też wam sprzedać niż obcemu komuś — a w żadnym razie nie dam go Niemcowi.
— O nabywcę nie powinno być pani trudno — rzekł hrabia — a ja, choć nie stręczę sam, muszę wyznać z tego, com widział, przejeżdżając od granicy, że majątek jest w dobrym stanie!
— A! panie hrabio — przerwała z uczuciem wdowa — nadludzkim prawie wysiłkiem starałam się o to, aby mu nie dać upaść. Niestety! po wielu latach pracy ciężkiej muszę wyznać bezsilność moją. Kobieta, nie mogłam podołać wszystkiemu.
Łzy się jej potoczyły z ócz, które prędko otara. W tem stary sługa oznajmił, że śniadanie było podane. Pani Szamotulska wstała i, wziąwszy rękę gościa, wprowadziła go do sali jadalnej.