Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan z panów.djvu/49

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

a Niemcom sąsiadom staropolski przepych i — polskie gospodarstwo (polnische Wirthschaft) przypominało.
W ogóle sposób życia hrabiny ostrej podlegał krytyce, o hrabi mówiono wprost, że go nie rozumiano. Choć ani matka ani syn nigdy się z niczem nie popisywali, mówiono z przekąsem, że chorowali na uczoność. Prawda, że w Augustówce książki i dzienniki nigdy ze stolików nie schodziły.
Wśród kraju, który obojga albo nie czuł potrzeby lub tolerował je dla pewnej przyzwoitości — poważniejsze usposobienia raziły. Wyśmiewano oboje z angielszczyzny, zarzucano nawet kosmopolityzm, bo nie żyli tak, jak to się u nas żyło i żyć powinno.
Niektórzy surowszych zasad panowie, podawali w podejrzenie matkę i syna, że mogli być nieco nowemi doktrynami zarażeni. — Wprawdzie obojgu nic zarzucić nie było można, żadnego faktu przeciwko nim wynaleźć, ale gorliwości w nich było za mało.
Może i to cień rzucało pewien na hr. Augusta, iż pułkownik, brat cioteczny hrabiny matki, bywał tu częstym gościem, a godził się doskonale z siostrzeńcem i — z nim jedno trzymać musieli. Zaś pułkownik — był, jak mówiono, zacnym bardzo człowiekiem — ale owocem epoki, która wpływem francuskiej filozofii zatrutą została.
Towarzystwo nie zrywało stosunków ani z nim ani tem mniej z hr. Augustem, bo imię i fortuna ogromna kazała na wiele rzeczy patrzeć przez szpary — lecz, skrzywiono się, sarkano... Gdy była mowa o nich, milczano, ruszano ramionami, potrząsano głowami — kiedy niekiedy cedzono przez zęby:
— Niepojęci!