Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan Walery.djvu/58

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
( 52 )

Pełen pożerającej go niespokojności, przybył Wagleer do siebie, groźnym okiem powitał służących, groźniej jeszcze i zimno przyjął pieszczoty córki swej Zosi, i pobiegł zamknąć się sam na sam z jednym z powierników swoich.
— Pójdź tu, rzekł do niego przerzucając rozsypane po stole papiery, czy chcesz zarobić sporą sumkę za wierne usługi? — Młody człowiek ukłonił się w milczeniu. — Słyszysz mię, dodał głośniej, czy chcesz podrobić ten oblig?
— Postaram się, rzekł znowu chłopiec zacierając ręce i oglądając się w około.
— Odpowiedzże mi stanowczo!