Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan Walery.djvu/266

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
( 260 )

lu bardzo księży, chwili bez czytania romansów zcierpieć nie mogą, a w rękawach ukryte miewają czułe listy!!
Zbliżała się jednak godzina wieczerzy, i udaliśmy się wszyscy do sali jadalnej, ozdobionej długim rzędem portretów. Zupa migdałowa i barszczyk z uszkami, wyziewały przyjemną parę — podano do złamania opłatki, przy których życzyliśmy sobie wzajemnie długiego życia i pomyślności. Ksiądz Kapelan pobłogosławił — usiedliśmy do stołu. Przypatrywałem się mimowolnie długiej strucli, i z radością ujrzałem siano pod obrusem; lecz, gdy oczy podniosłem, ujrzałem nowoprzybyłą oso-