Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan Walery.djvu/253

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.


XXI.
BLISKO DO KOŃCA.

Postrzegłszy wstrzymała kroku,
Smiech na ustach, łza na oku,
Twarz jej cała,
Ogniem pała,
Chce coś mówić lecz nieśmiała,
I jam się strasznie zapłonął.

Körner, tł. Odyniec.

— Dokądże to idziesz moja miła?
— Do domu.
— A zkąd wracasz?
— Z ogrodu; narwałam sobie kwiatów, za pozwoleniem Pańskiém, wszak się Pan nie będzie gniewał?