Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan Walery.djvu/232

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
( 226 )

— I mnie także, dla tego też nudziłem się w Warszawie.
— Dobrze tak Panu; nie trzeba było zapominać o przyjaciołach; byłeś Pan za to ukarany, dodała z uśmiechem.
— Zkądże to dziś tutaj tyle gości?
— Dziś przecie imieniny stryjenki.
— Zupełnie byłem o tém zapomniał, szczęściem jednak, na sam dzień przyjechałem. Jakże się Pani ulubione kwiaty mają?
— Wybornie, poprawiliśmy teraz oranżerją — dostałam nowych, pięknych roślin od naszego doktora — A Pan musiałeś przywieść zapewne niemało książek.