Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan Walery.djvu/120

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
( 114 )

majątku, do tego stopnia mogła zaślepić człowieka. Ale wtém pojazd stanął przed rogatką w Lublinie, towarzysz podróży ocknął się ze snu, złożył Brewiarz i poziewając spoglądał na bryczkę z Zosią w tyle idącą. Postępował zwolna pojazd pomiędzy dwóma rzędami, błotnistych, okopconych i brudnych domów: aż nareszcie wjechali do miasta ulicą Grodzką przez Żydowską bramę, i różnego rodzaju figury snuć się przed niemi zaczęły. Tam szedł siwy starzec w długiej kapocie, rzemiennym pasem ściśnionej, z długą laską, z długiemi włosami, w długich hutach, z długim nosem, niósł pod pachą plik papierów i śmiało