Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan Walery.djvu/112

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
( 106 )

bruchany Pleban, błąd swój poznając — najniższy sługa Wacana, cóż tu porabiasz?
— Jadę do Warszawy — a ksiądz dobrodziej?
— Jadę do Lublina, odwieźć moją synowicę do Bernardynek — do klasztoru.
— Jakto? do klasztoru? zawołał nieumiejąc pokryć swego zadziwienia Pan Walery.
— Tak, do klasztoru, rzekł zmarszczywszy się Pleban, który uważał za rzecz w świecie najsprawiedliwszą, zamykać mimowolnie młodą ofiarę między cztéry mury, nie dać jej użyć ani przyjemności towarzyskiego życia, ani słodkich uczuć miłości.