Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pan Walery.djvu/110

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
( 104 )

bok, gdy mu wpadł w oczy pojazd, w którym siedział — Ksiądz Pleban zniecierpliwiony, iż mu zawalono drogę. Ale cóż to nowego uderzyło oczy podróżnego? — Jego świątobliwość jechała z ładną, ale bardzo ładną panienką. Gdyby też nie to, zapewneby Walery nie pobiegł tak chyżo, powitać tego, od którego przed rokiem uciekał — Gdyby nie to, że ładna, świéża, rumiana twarzyczka ukazała się z za firanek, nie byłby przypomnieniem znajomości trudził przewielebnego ojca. Niski ukłon i śmiały rzut oka z sutanny na białą sukienkę, był zaczęciem, na które tonem nieukontentowania, dosyć rubasznie odpowiedział ksiądz Pleban.