Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pamiętniki nieznajomego.djvu/40

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Co wiem to ci powiem; wiem co wszyscy, każdy ci toż samo powtórzy. I tu powtórzył mi historję, historję dziwną, pewien jestem fałszywą; jedną z tych bajek, w które tłum stroi tych, których pojąć nie może. Tłumaczenie człowieka jak przekład dzieła, najczęściej się nie udaje. Na tkance kilku faktów, każdy czepia swój pragmatyczny wykład, a każdy inaczej... Bezmyślni łapią to wszystko i mieszają razem, a potem roznoszą po mieście jak gorące paszteciki. Biedne ludziska! Ma ona prawo być smutną, bo ją szkaradnie okłamali; a ludzie w każdym fałszu czują odrobinę prawdy i najczęściej zamiast jej poszukać, cały fałsz przez lenistwo przyjmują.





3. Maja.

Młodość jest wiekiem uczucia piękności. My ją może najmniej rozumiemy, a pewnie czujem najlepiej. Co więcej: we wszystkiem co nas otacza, widzim tę jedną tylko stronę prawdy. Wszystko dla nas jest tylko pięknem... Nie szukamy w piękności ani pożytku, ani rozkoszy cielesnej, ani nawet myśli nieśmiertelnej którą wyraża; ale jedynie jej samej.
A we wszystkiem ona jest! Biedny, kto jej już dojrzeć nie może.
Przy całej niepoliczonej rozmaitości tworów bożych, każde napiętnowane jest sobie właściwą, wyłączną pięknością... Są to znowu tysiączne strony jednej piękności nieśmiertelnej. Surowe, straszne rysy skał, i ścian przepaście, ich smętny koloryt, ich kształty ostre, składają całość harmonijną i wielkiego charakteru. Na szczycie