Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pamiętnik panicza.djvu/93

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— No, no — odparł z uśmiechem — jak to nic? — Na co to jaśnie hrabiemu potrzebne — spytał — czy może względem panny!
Milczałem — To trudny interes, mówił dalej — dziewczyna dumna i wysoko się nosi — ona pójdzie za mąż chyba za takiego, którego sobie sama wybierze...
— Ale Wlasch! nalegałem.
On!! Tu rzeczywiście nikt nie wie kto on i co za jeden, ale my to wiemy. To cała historja... A na co jaśnie panu ona? Dla ciekawości nie warto rozpowiadać... chybaby interes był....
— Cóż to za nieprzeliczone skarby i miliony mu przypisują?... — spytałem... to są bałamuctwa... blichtry....
— Obliczyć go do grosza — niemożliwa rzecz — rzekł żyd — ale powiedzieć co wart majątek i co może być gotówki... omyliwszy się na jakie sto tysięcy — potrafiłbym...
Niesłychanie mnie to zaintrygowało.
— Jeżeli jest w tem geszeft — mówił chłodno dalej — no — to się postaram dobrze dowiedzieć — a jak na pusto — nie mogę.
Chwilkę pomyślał i dodał z uśmiechem: Ja to rozumiem; pan Stefan Niedzielski jest pański kuzyn. On pana hrabiego chce tam swatać. On u Wlascha