Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pamiętnik panicza.djvu/94

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

jak domowy, stary go lubi... To by mogło być! ale o to trzeba się starać i nabiedować, dziewczyna uparta..
— Lecz żeby się starać i biedować — przerwałem, dla takiego człowieka jak ja, należałoby wiedzieć naprzód z kim ma do czynienia..
— Oh! rozumiem, wtrącił, jaśnie hrabia nie może się ożenić z lada kim.. bez urodzenia. No to ja tyle tylko powiem.. to nie jest dla jaśnie hrabiego.
I głową potrząsł.
— Przyznajcie się — rzekłem śmiejąc się, iż nie wiele wiecie..
Pokręcił głową dziwnie.. — Ja może i wiem, ale mnie się tego rozpowiadać nie godzi..
Domyśliłem się, że bez zapłaty nie zechce mi być konfidentem i dobyłem piątkę. Spojrzał tylko i głową potrząsł.
— Przepraszam, jaśnie pana, ja geszeftów na piątki nie robię.. ja mam też swój honor. Niech mnie pan słowo da, że nikomu tego rozpowiadać nie będzie, a ja dla znajomości i dla łaski jaśnie pana, objaśnię o wszystkiem — bez piątki.
Zacząłem nalegać i dowiedziałem się — prawdy czy bajki — co następuje. — Jeden z panujących dawniej na Wołoszczyznie książąt, pokochał się za młodych lat w cygance. Usłużni dworacy wykradli