Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pamiętnik panicza.djvu/91

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

powiem, a czego dziś jeszcze nie wiem, jutro mogę się dowiedzieć. To jest mój fach...
Skłoniłem się... Więc hrabina Marja?
— Krewna pana hrabiego i przyjaciółka jaśnie pani matki... Delikatna materja... Czy tylko o majątek chodzi?
Spojrzał mi w oczy.
— Ciekawym wszystkiego...
— Sama hrabina to jest osoba bardzo szlachetna i poczciwa i dobra, ale słaba... Córkę wydała źle... pani Emilja była nieszczęśliwa i on był nieszczęśliwy... Ona ma nadto wielkie serce i pali się u niej w głowie. To bieda. Żeby nie to, byłaby też dobra pani... Za życia męża, gadali na młodego księcia, że on tam był w łaskach, potem z pułkownikiem od huzarów mąż raz ją zastał samą jedną... Z tego było wiele gadaniny... i żeby nie umarł, byłby się rozwiódł. Nawet dożywocia jej nie zostawił. Teraz Tartakowski tam — bawi, ale póty póki lepszego nie znajdzie...
Co to o tem mówić — majątek się będzie świecić, póki stara żyje, a potem to — zgaśnie. Jak się pani Emilji zostanie 80.000 guldenów, będzie wielkie szczęście.
— To coś waćpan mówił o księciu, o pułkowniku, o baronie Tartakowskim — plotki brukowe...