Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pamiętnik panicza.djvu/64

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Tartakowski, o którym mówiliśmy. Kawalerskie to śniadanie sprawiał Ferdynand, a umie wcale dobrze się rozporządzić. Il faut lui rendre cette justice. Ma nawet idee oryginalne w doborze potraw...
Il va sans dire, że śniadanie trwa zawsze do wieczora... Pod pozorem, że ja tam byłem, i że on mnie potrzebował, Stefan wpadł jak bomba... Gdybym był mógł w pierwszej chwili, biłbym go... zobaczywszy jakie zrobił wrażenie tak nieprzyzwoitą inwazją. Powinien był to uczuć, bom go przyjął lodowato... Wziął mnie na bok jakby z najpilniejszym interesem... Wlasch tu jest!! Wlasch tu jest!
— Ale cóż mnie to obchodzi?
— Trzeba się z nim poznać...
Odprawiłem go, dając mu uczuć, że odejść ani mogę, ani chcę. Pozbyłem się go... Widziałem po twarzach Iwińskich i hr. Ferdynanda, że ten kochany kuzynek w butach do kolan zaszkodził mi w ich opinii. Ale któż niema takiej familii?
Musiałem reperując się jak mogłem szydzić trochę z tego biednego Stefana i pośmieliśmy się jego kosztem.
Nie wiem czy który z nich dosłyszał, że była o Wlaschu mowa, czy się domyślili... lecz w półgodziny był na stole. Ja milczałem...