Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pamiętnik panicza.djvu/65

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Hrabia Ferdynand przyznał się, iż niemając zręczności go poznać, tak był ciekawym, że na gościńcu nie daleko Chełmicy symulował spadnięcie z konia, aby szukać pomocy u Wlascha. To mu się udało i na zamku był, a nawet nocował, ale Arji nie widział.
Powiadał, że go przyjmowano po pańsku, po książęcemu, jak u nas nigdzie, lecz to mu nie na wiele posłużyło. Wlasch z nadzwyczajną uprzejmością go ugościwszy, stosunków zawiązać nie chciał. I on mówi, że to figura zagadkowa, podejrzana i że prędzej awanturnik jakimś wypadkiem zbogacony, niż coś znakomitego. W obyczajach ma być z pańska gburowaty, jak człowiek zdziczały, jednem słowem, ekscentryk...
Wszczęła się rozmowa o nim. Baron Tartakowski, który jest urzędnikiem w biurze namiestnictwa i ma naturalnie najlepsze wiadomości o obywatelach... wyznał, że w namiestnictwie nic o Wlaschu nie wiedzą, oprócz, iż z najwyższych sfer w Wiedniu miał ze sobą polecenia jak najsilniejsze i że nakazano mu we wszystkiem służyć, pomagać itp. Suponują, że to jakiś cudzoziemiec, pod obcem imieniem zmuszony szukać przytułku w obcem państwie, skompromitowany we własnym kraju. Iwińscy oba go widzieli razy kilka i oni mówią, że ma minę Cy-