Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pamiętnik panicza.djvu/52

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

działem w życiu. Zaczęła się śmiać i dała mi ją w nagrodę do pocałowania. Zdaje mi się, żem to wykonał z takim ogniem, iż się zmięszała, zarumieniła, pogroziła mi, i wyrwała ją szybko..
— Jesteś zepsuty choć młody! rzekła — tak się z uszanowaniem ręki kuzynki nie całuje.
— Gdybym był zepsutym — kochana kuzynko, odpowiedziałem — pocałunek byłby zimnym... zachowałem całą świeżość uczuć młodzieńczych... i dla tego obojętnym być nie umiem, a samo artystyczne uwielbienie zapał obudza...
Trzymała ciągle tę rękę jakby umyślnie na pokuszenie. — Przyznaję się, że robiła na mnie wrażenie, któremu oprzeć się nie umiałem...
Pocałowałem ją drugi raz jako kuzyn — z uszanowaniem i zimno, potem jako artysta z uwielbieniem, a na ostatku, dla okazania różnicy, tak, jakby kochanek ją namiętnie do ust przyciskał. — Już niewiem prawdziwie jakbym był jeszcze tę rękę całował, gdyby się hrabina Maria nie obudziła i nie zawołała nas, gromiąc, że się nieprzyzwoicie po kątach chowamy.
Winę wzięła Emilia na siebie — wchodząc do salonu. — Pożegnawszy staruszkę, chciałem się wyś iznąć zaraz, bom się czuł jakby pijanym... Emilia podbiegła za mną i szepnęła mi — kuzynek powi-