Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pamiętnik panicza.djvu/51

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ta szlachta obsiądzie, będę musiał mój wyjazd ze Lwowa przyspieszyć, — bo się obronić nie potrafię, a wyżyć z nią nie zdołam. Pani Emilia zabroniła mi mówić o odjeździe. — Będzie nam bez kuzynka nudno!, nie puścimy go..
Ależ przecie na wieki w tym parafiańskim Lwowie pozostać nie mogę..
Po objedzie Tartakowski zaraz wyszedł, ja zostałem jeszcze chwilę, a że hrabina ma zwyczaj drzemać w krześle, a nie lubi aby odchodzono bez pożegnania po angielsku — czekałem z panią Emilią aż się przebudzi. Usunęliśmy się tylko nieco, aby jej rozmową nie przeszkadzać. Gdybym był podejrzliwym, posądziłbym panią Marję, iż umyślnie spała tak długo..
Między mną a Emilią zawiązał się jakiś szczególny kuzynowski stosunek; jest tak poufale ze mną, tak naturalną, ujmującą, tak z nią wszystko mówić można, tak ona wszystko rozumie, iż z prawdziwą przyjemnością prowadzi się gawędkę. — Wśród żywych rozpraw kilka razy położyła mi śliczną swą rączkę, zapomniawszy się, na ręku — miałem się jej czas przypatrzeć. — Co za cudowne kształty, co za delikatność karnacji, i jaki kunszt w jej utrzymaniu.. Nie mogłem się powstrzymać, abym jej nie wyznał, że takiego arcydzieła nie wi-