Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pamiętnik panicza.djvu/50

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

bało w jej salonie.. Chwaliłem zakłopotany, ale na szczęście powrócił Tartakowski, bo bez niego niema tu podobno obiadu... Panie na chwilę się oddaliły, zostaliśmy sami, baron dziwnie pokierował rozmową, unosząc się z uwielbieniem nad cnotami, przymiotami i charakterem pani Emilji. — Było w tem coś nienaturalnego i obudzającego nieufność. Zwierzył mi się też, jako zarządzający majątkiem i interesami, że pomimo chwilowych zawikłań, fortuna bardzo piękna, a w razie, jeśli kolej projektowana przejdzie przez dobra hrabiny, wartość jej się podwoi. Jest także nadzieja znalezienia nafty... Gdyby to wszystko było prawdą! i — gdyby nie sam Tartakowski, i — gdyby nie tysiące innych okoliczności — nie licząc tego, że Mama byłaby przeciwną.
Objad był skromny, lecz przedziwny... Mało potraw — a każda przewyborna, hrabina Marja zna się na kuchni jak Brillat Savarin. Emilia nie wie co je.. nadto jest jeszcze młodą, i głowę ma czem innem zajętą.
Opowiedziałem im moją bytność w Wulce, i zabawiłem tem hrabinę, że się do łez uśmiała. Mówiłem to po francusku, bo humorystycznym po polsku być bym niepotrafił... Tartakowski upewnia, że niemal wszystkie domy szlacheckie są w tym rodzaju, z małemi odmianami... Przyznałem się też, że jeśli mnie