Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pamiętnik panicza.djvu/49

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Zaprzeczyłem, abym jakiekolwiek miał stosunki z płcią piękną; pogroziła mi śmiejąc się, oświadczyła, że mówi to dobrze mi życząc... i że się lęka o mnie, szczególnie gdy będę w Wiedniu.
Rozmowa była tak drażliwą, iż się ją starałem zwrócić na inny przedmiot... Przyszła też stara hrabina i nie dając mi się pożegnać, zaprosiła a la fortunę du pot. Emilja kazała mi zostać. Daje sobie ze mną tony szczególne, mentorskie, ale mnie za to kuzynem nazywa i mam moje przywileje... Przed obiadem pokazała mi swój pokój i cały apartament, aż do sypialni. C’est adorable, z jakim smakiem i oszczędnością razem potrafiła to urządzić... Jednem niczem, perkalem, jakąś tam obszewką, suknem grubem, wytapicerowała sobie apartament, który ma taki chic, jakby go paryzki artysta urządzał... Pozwoliła mi wejść do sypialni... Gniazdeczko! Szczególniej ładny klęcznik do modlitwy, na wzór starego rzeźbiony... z ołtarzykiem... Jakaś delikatna woń miła i upajająca...
Patrzała z zajęciem jakie to na mnie zrobi wrażenie... Trzymała nawet dosyć długo, pokazując różne szczegóły i pamiątki. Ten gabinecik w istocie czarujący... A! gdyby wdową nie była...
Hrabina Marja przyjęła nas powracających z tej wycieczki z uśmiechem, dopytując, jak mi się podo-