Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pamiętnik panicza.djvu/222

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Ale wiecie co, kochany panie Stefanie, dodała w końcu — mnie by się zdało, że gdy miłości bardzo gorącej niema, a małżeństwo ma być un mariage de raison et de convenance, nie trzeba zrywać ani tu, ani tu... Adaś ma dosyć rozumu, by wybrał co mniej ciężkie a dla niego milsze... Wandy rzucać nie radzę.
— Tak, tak, od zapasu głowa nie boli! rozśmiał się Stefan... Ja kochanego Adasia zawiozę do Chełmicy...
Śniadanie było przepyszne, jak na nasz Lwów nie mogło być ani lepsze, ani obfitsze... Zgodziliśmy się na to, żeby koszta wspólne były... Zaprosić należało sekundantów i to jedno nam zatruło tę chwilę wesołą, bo Serafowicz, Troszczyński i czerwony nos, etaient des gens impossibles.
Stefan grający rolę vice-gospodarza, (szepnąłem mu to) posadził tych ichmościów razem i to cokolwiek pomogło, chociaż nie przeszkodziło, by się nie mięszali do rozmowy... Czerwony nos uśmieszył nas bośmy kazali dać karczochy i umyślnie z jedzeniem ich zwlekali, aż sobie gębę pokłuł. — Była to studenterja, d’un gout douteux, ale... humor też nas napadł studencki...
O Guciu tak różne wieści chodzą, że nic pewnego z nich dobyć nie podobna. Wszyscy się go-