Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pamiętnik panicza.djvu/188

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Mama mi miała za złe, żem się lepiej nie dopilnował u Wlaschów, lecz dosyć było, gdym jej odmalował ludzi i rzeczy... jak stoją. O Emilji i moim z nią stosunku ani wspomniałem; nie było w tem nigdy nic serio. Mama nastaje na pilne staranie o Wandę i sama przyjechała, aby to ułatwić i dopomódz mi. Ma wielką nadzieję na rozmowie poufnej ze Starostą. Z tym taktem i znajomością ludzi i świata, jaki ona posiada, nie wątpię, że potrafi poprowadzić sprawę, którą ma na sercu. Jutro ułożyliśmy się, ażebym pozostał w domu jako chory, bo nierównie będzie Mamie łatwiej, sam na sam mówić ze Starostą... Konie i powóz chodziłem sam zamówić 1 upatrzeć, bo podróżnych użyć nie podobna.


5. lipca.

Wczoraj nie tknąłem dziennika, choć czas miałem, bom nigdzie nie wychodził. Około dwunastej wyprawiłem Mamę, dodając jej Florka, ażeby adresów nie potrzebowała szukać. Na obiad nie doczekałem się z powrotem, tylko konie z Florkiem przyszły i ten mi oznajmił, że została u hrabiny Marji, i kazała około piątej przysłać po siebie. Z niecierpliwością jej wyglądałem.