Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pamiętnik panicza.djvu/182

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

teraturą polską, que j’ai eu horreur. Na ścianach wiszą portrety znakomitości, o których Europa wcale nie wie. — Wszystko podobne... Na fortepianie Moniuszko jakiś.., no i Chopin, i jacyś nieznani mistrze muzyki przeszłości czy przyszłości... Polonezy Ogińskiego z kartką tytułową w kontuszach. Matka Boska Częstochowska w drugim pokoju, tak że ją z salonu widać. Dziwactwa i śmieszności. — Wanda zyskała tylko tyle, że jest wesoła, rumiana i widocznie szczęśliwa. Chwaliła mi się, że wieczorami u nich literaci się zbierają i czytują lub rozprawiają, co Starostę rozbudza i zajmuje. — Z wyższego towarzystwa nie widują naturalnie nikogo; zbierana drużyna najosobliwsza...
Spiknęli się wszyscy na mnie. Gdy Wanda wyszła na chwilę — Starosta mnie zaapostrofował.
— Cóż hrabio robisz? czem się zajmujesz? masz jakie projekta żeś tu swój pobyt przedłużył?
Spojrzał mi w oczy ostro... nimem się jeszcze zebrał na odpowiedź, dodając:
— Młodemu człowiekowi tak najdroższe lata tracić na bezcelowym pobycie w mieście — toć szkoda?
— Przecież dziadunio wyzna, że trochę się w świecie młodemu rozpatrzeć trzeba...
— Zapewne — tylko nie na takim partykularzu