Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Pałac i folwark 02.djvu/69

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

spokojniejszy, iż na nim ostatnie swe pokładał nadzieje. Nareszcie jednego dnia hrabina bilecikiem oznajmiła mężowi, iż miała mu coś do udzielenia z listu Edmunda. Hrabia pospieszył do pałacu. Na stoliku zastał list otwarty, który syn, więcej do matki czując zaufania, do niej adresował... Mniej więcej brzmiał on jak następuje: — Niechciałem nic pisać o sobie dopóki by się coś stanowczego nie trafiło, o czem by donieść było warto. Szczęściem przybywszy do stolicy zastałem tu niczem nie popsute pole, gdyż o naszem nieszczęściu wiadomość jeszcze była nie doszła. Przez dni kilka musiałem odwiedzać moich znajomych, aby wpaść na myśl jakąś, na drogę. Miasto zastałem prawie puste, wszyscy jeszcze byli u wód lub na wsi. Już prawie zwątpiłem o powodzeniu, gdy mi się nastręczył baron Sauer. Ani hrabia ani mama kochana nie możecie znać barona Sauer, gdyż i on i jego baronostwo świeżej jest daty. Wyrósł on, wychował się, dojrzał, wygładził się, spotężniał i przywdział tytuł na giełdzie. Niepotrzebuję objaśniać, iż należy do najstarszej na ziemi arystokracyi, bo pochodzi z pokolenia Lewi. Pamiętają go ludzie buchalterem w podrzędnym domu wekslowym, potem handlarzem akcyi i papierów, potem w maleńkim sklepiku gdzie pieniądze zmieniał i sprzedawał walory, potem wspólnikiem jakiegoś przedsiębiorstwa kolei żelaznej, potem bankierem na pierwszem piętrze pod Lipami, naostatek... baronem Sauer i milionerem... Jakże go mam opisać? Im z mniejszego wyszedł, tem dziś jest większym panem, ale co się zowie grand seigneur. Pałac przepyszny, willa cudowna w thiergartenie, ekwipaż jeden z najpiękniejszych, stół lukul-