Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Ostatnie chwile Księcia Wojewody (Panie Kochanku).djvu/138

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Książę na łóżku leżąc sapał strasznie i jęczał. Zbliżyły się na palcach, naprzód panna Starsza, potem siostra Marya, spoglądając na chorego. Pierwsza zaraz opatrzywszy poduszki skinęła ku drugiej, i zlekka uniosłszy tę, na której głowa spoczywała, wskazała, aby drugą poprawić.
Książę mruczeć zaczął. Słyszałem gdy się odezwał:
— Któż to tam koło mnie majstruje? a żebyteżeście raz mi pokój dali, panie ko..... kto tam znowu?
Panna Starsza odezwała się cicho:
— Siostry Miłosierdzia.
Książę drgnął, poruszył się, ale przez chwilę nie mógł się odezwać.
Potem rzekł:
— Jak imię?
— Siostra Justyna i siostra Marya...
Wszystko to mówiła Starsza, gdy tymczasem poduszki poprawiały. Na twarzy Wojżbunówny widziałem pomieszanie wielkie, ręce jej drżały i oczy sobie ocierała.
— Pytam o nazwiska — odezwał się Książę Wojewoda głosem zmienionym.
Panna Starsza namyślała się chwilę i odezwała się, nie widząc, że jej towarzyszka przestraszona daje znaki.
— Siostra Justyna na świecie zwała się Bartoszewską, a Marya, Wojżbunówną.
Nagle książę się podźwignął przelękły, opierając na rękach.
— Jezus, Marya, Józef! — zawołał — Felicja Wojżbunówna!!
Złożył ręce.
— Niedoścignione Pańskie wyroki.
Słysząc to panna Starsza, która zrozumieć nie mogła, a brała to za gorączkę, szepnęła:
— Niech się Książę Jegomość uspokoi.