Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Orbeka.djvu/181

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wym zapałem, weszła niezmiernie w modę i po kilku miesiącach już stary Wojewoda Wawrzęta nie wychodził prawie od niéj.
Dajemy mu to imie schwycone w powietrzu, niechcąc prawdziwego wymieniać. Starzec należał do bardzo znakomitéj w dziejach rodziny, był niezmiernie bogaty, używał dotąd najlepszéj sławy, miał lat siedemdziesiąt, dzieci dorosłe i wnuki podrostki.
W dodatku pedogra rozpoczynała się już gnieździć w trochę obrzękłych nogach, a choć jeszcze sam chodził o lasce, można się było spodziewać, że wkrótce pomocy dworzan potrzebować będzie.
Wszyscy Wawrzętowie od kilku pokoleń, kończyli na tém, że ich na krzesłach wożono.
Wdowiec po dwóch żonach, z obu mający liczną rodzinę, Wawrzęta choć miał przy sobie syna, trochę się w domu nudził, bez niewieściego towarzystwa. Jak niemal cały nasz naród szlachecki był kobieciarz... a na starość wyrzec się nie umiał niewieścich pieszczot.
Ale był to człowiek poważny i zacny, do płochéj niewiasty byłby się nie przywiązał.
Nigdy wprzód nie spotkał on Miry, o któréj słyszał coś zdala;.. dopiéro teraz wypadkiem zjechał się z nią na wieczorze u pani Krakowskiéj. Mira czuła potrzebę pokazywania się teraz jak najskromniejszą, smutną, żałobną wdówką. Strój czarny, koronki, aksamit, dodawały jéj wdzięku... Była mało mówiącą, zamyśloną, nadała sobie postać interessującą. Przy wieczerzy wypadkiem posadzono ją przy Wawrzęcie, grzeczny starzec zawiązał rozmowę, kollacya trwała dość długo, pod koniec jéj już haczyk wędki tkwił w jego gardle...
Pod urokiem czarownicy, Wawrzęta przez dni