Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Okruszyny zbiór powiastek rozpraw i obrazków T.3.djvu/45

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Sprzedałeś waszmość swój skrypt — rzekł chmurząc się kniaź — miałeś prawo! źle to zapewnie ale cóż począć! A komu?
— Sprzedałem go Tarasowiczowi, a Tarasowicz...
— A! i ten sprzedał, nosili się z nim dobrze! — rzucił starzec, siadając na pozór spokojnie i kryjąc boleść przed dziećmi. — Komuż sprzedał?
— Nie zaraz go sprzedał, bo niepoczciwy wyrobił wprzód cichaczem tradycją na Hołubszczyznę.
Stary kniaź ścisnął Klimowicza za rękę, chcąc go uprzedzić, aby nie mówił dalej, ale już było po czasie. Szlachcic tylko uczuwszy rękę kniazia, cofnął się precz siny i zbladły.
— Jak Boga kocham! jak mi żona i dzieci miłe, jam temu nie nie winien.
— Winien, nie winien, mów waść do końca. Któż nabył tradycją?
Klimowicz nie mógł wymówić.
— Kto ją nabył? — powtóre spytał kniaź.
— Ja W. miłości powiem — przerwał Wydżga — to się domyśleć łatwo, Chołupscy!
— Chołupscy! — powtórzyli wszyscy.
Klimowicz głowę zwiesił.
— A zatem trzeba się nam z Hołubszczyzny, z ostatniego kąta wynieść! — rzekł poważnie wstając stary i obejrzał się na dzieci.
Dymitr stał z jasnem okiem i podniesioną twarzą, Eufrozyna zdawała się nie uważać nawet co mówiono.
— Dla miłości Chrystusa, daruj mi, kniaziu! — łykając ślinę i zagryzając wąsa dodał Klimowicz. — Jeśli do tego przyjdzie, ja pieniędzy nie mam, ale przenieście się do mego domu.
— Dziękuję! dziękuję! znajdę dach dla starej głowy, nie chcę więcej naprzykrzać się jegomości.
To mówiąc, odwrócił się Ostafi.
Klimowicz wziął czapkę i usunął się w kąt, nie mając co począć.
Kniaź Hołub myślał, Eufrozyna uprzątała na stole, Dymitr patrzał w oczy ojcu.