Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Okruszyny zbiór powiastek rozpraw i obrazków T.3.djvu/26

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Ale to tak być nie może. Nam trzeba tych papierów.
— A mnie co do tego!
— Mości panie, z nami nie przelewki!
— Może i zemną!
W tej chwili podsłuchawszy rozmowy, cały w ogniu wskoczył do izby prawnika kniaź Ostafi.
Jurysta sucha i złamana figurka o oczach wytrzeszczonych, wylękniony, cofnął się z krzykiem. Drugi, który z nim mówił mężczyzna barczysty i czarno zarosły, porwał się z krzesła i macnął za kord. Lecz ujrzawszy, że stary prosto kroczy ku juryście, zawahawszy się chwilkę, w otwarte drzwi uciekł i zniknął.
Hrynicz z załamanemi rękami, klęczał z oczyma wlepionemi w starca.
— Psie podły! gdzie moje papiery?! — zagrzmiał stary Hołub.
Głosu nie miał w gardle jurysta.
— Słyszysz! — powtórzył kniaź. — Żydzie! Judaszu, gadaj bo ci łeb skręcę; gdzie są papiery?
— Oto są! oto są! zaraz ci je dam, w drugiej izbie, — jąkając się rzekł Hrynicz. — Kniaziu! puść mnie.
Ostafi wziął go za kołnierz i wrzucił do drugiej izby.
— Papiery! — zawołał.
— Oto one! — dobywając chustki ze stolika, drżącym głosem mówił jurysta. — Ale na miłość Bożą nie zabijaj mnie.
Kniaź spojrzał żywo w powierzone dokumenta, zbliżył je powolnie, opatrzył, potem owinął i schował w zanadrze.
Zwrócił się wreszcie do leżącego prawie jurysty, który bladł, drżał i potniał; kopnął go nogą i w twarz mu plunął.
— Nie wart jesteś żebym cię bił, szkoda szabli, a gorzej ręki. Ale pamiętaj Hrynicz, jest Bóg i sędzia. Za krzywdę uciśnionych On się pomści, przedajnych