Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Okruszyny zbiór powiastek rozpraw i obrazków T.3.djvu/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

świecie, gdy się ze mną spotkają! spytają: — Ostafi, coś zrobił z imieniem naszem? — Ja co im powiem! co im powiem! żem je dał nosić jakiemuś łotrowi, co jakby upadły gałgan podniósł na drodze i w nie się przystroił! Tego nie będzie! tego nie będzie! Mów Dymitrze!
— Przybyłem do Łucka nad wieczór — odezwał się syn — i wprosiwszy się na gospodę do księży Dominikanów, którzy nas zawsze radzi przyjmują, pospieszyłem do Hrynicza. Ale trzy razy tego dnia byłem u niego i zastać go nie mogłem. Dopiero nazajutrz rano przydybałem go. Jak mnie zobaczył, widocznie się zmięszał, splunął i języka w gębie zabył. Kraśniał, to blednął na przemian, jakby mu słabo się robiło, tarł czuprynę, chodził, aż nierychłom się z niego słowa dopytał. Zagadnąłem go o sprawę.
— WMość kniaziu — odparł nabierając otuchy — dopominacie się sprawy, a grosza mi nie dacie na popieranie jej.
— Przepraszam — odpowiedziałem — nie chybiliśmy umowy. Daliśmy, co się obowiązali.
— To mało.
— Mówiliście, że wystarczy.
— Mało — powtórzy — i nic z tego nie będzie, przeciwnik bogaty, możny, ma związki, co przeciw niemu poradzić?
— WMość obiecałeś!
— Ja nic nie obiecywałem, tylko zrobić co można, a z próżnego i Pan Bóg nie naleje!
— To tak! to tak już śpiewa! — zakrzyczał stary kniaź trzęsąc się od gniewu. — Mów chłopcze dalej, a żywo! nauczę ja psa na drugi raz rozumu i poczciwości. Zaśpiewa mi inaczej. Mów, Dymitrze.
— Przedstawiałem mu napróżno, że dowody nasze dają wszelką nadzieję wygranej. Hrynicz bąkał mi ciągle: — z tego nic nie będzie!
— Być musi! — zawołał stary.
— W ostatku zająkując się, powiedział mi: — lepiejbyście się zgodzili!