Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Okruszyny zbiór powiastek rozpraw i obrazków T.3.djvu/13

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Mówił i dwie łzy potoczyły mu się po wychudłej twarzy powolnie i zamilkł. Syn nie śmiał, żałość ojcowską szanując, przerwać słowem długiego zamilczenia.
— Mówże mi, chłopcze — ozwał się stary znów — mówmy mój Dymitrze, co ci powiedział Hrynicz. Wiesz przecie, że zniosę złe największe.
— Hrynicz straszy i grozi. Nie wiem co mu się stało. W początku, póki papiery przeglądał jeszcze, nim się sprawy podjął, złote nam góry obiecywał; teraz ostygł, zmienił się i grozi prześladowaniem, nie ufa już w wygraną.
— Miałżeby biesi potomek nas zdradzić? a tobym mu uszy poobcinał! — zawołał stary zrywając się z krzesła, a stanąwszy, sięgnął prawie głową pochylonego stropu.
— Nie wiem, ojcze, nie wiem kniaziu, ale się tego lękam, wszystkie nasze papiery w jego ręku — może nas sprzedać!
— Może nas sprzedać! Mnie — nie, ale was — powtórzył stary kniaź ściskając pięści — prawda! Czas jeszcze się ratować.
I szybko zawrócił się ku łożu, chwycił szablę, opasał się jej rzemieniem, mrucząc coś po cichu.
— Dokąd, ojcze?
— Dokąd? A do tego psiego syna Hrynicza! Wydrę mu z gardła nasze papiery, póki ich może jeszcze nie sprzedał i nie zatachlował. Chwili nie ma do stracenia. Ale mów-no mi jeszcze. Nie lekko ty czasem posądzasz człowieka? bo młodemu a zbolałemu sercu to łatwo.
— Powiem więc wszystko, mój ojcze, i jakem go znalazł i co mi mówił. Sam osądzisz.
Stary z szablicą w ręku usiadł w krześle, podparł się i rzekł:
— Mów-że, a rychło, bo mi krew wre na samą myśl zdrady! O mnie nie idzie, i o was nie tyle, co o poczciwe imię, które chcą przywłaszczyć. Na mnie odpowiedź za nie. A co powiedzą ojcowie na tamtym