Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Okruszyny zbiór powiastek rozpraw i obrazków T.2.djvu/17

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Zapytujemy przewodnika, ale z jego odpowiedzi okazuje się, że chociaż zna pieczarę, w środku jej nie był; powiada nam tylko, iż w niej są napisy. Ciekakawość rozpala się do najwyższego stopnia, mijamy dworek, zajeżdżamy przed cegielnią, stajem! Pieczara niedaleko — pójdziemy piechotą. O! jak serce bije! ile domysłów po głowach się kręci! Postrzegamy wały starego zamku, na które nas chłopak prowadzi. O, nie wiecie, to odwieczna sadyba, bo na bokach ogromnych wałów porosły stare drzewa, uplotły się nierozgarnione leszczyny, tarna, kalina i głogi.
— Jak się to uroczysko zowie?
— Horodyszcze — odpowiedział przewodnik.
Z Horodyszcza wierzchołku zachwycający widok. Horyń wstążką się wije po zielonej dolinie, sinieją lasy w oddaleniu, jakiś folwark z za drzew na pagórku wygląda, a na miejscu starego zamczyska porosły chwasty i darnina pokryła gęsto ślady budowli, ślady dróg, wszystko! W kwadrat usypane wały dotykają prawie z jednej strony i stromo spuszczają się w Horyń. Z tej strony obrosły drzewami i krzewami, z pomiędzy których ledwie gdzieniegdzie miga rzeka u nóg płynąca. Na przodzie wysoki pagórek łączący się z horodyszczem; tam, mówią, stała cerkiew! Może bóżnica pogańska, jeszcze! Przebiegamy horodyszcze z zapałem, piękny widok nas rozpala, Kazimierz chwyta ołówek, zaostrza go w niedostatku noża zębami i rysuje. Przewodnik wiedzie nas nad sam Horyń i ścieżką wąziuchną przez wał w dół spadającą, zarosłą, sprowadza gęstwinę. Obracamy się, nad nami wysoki wał horodyszcza, o krok Horyń, przed nami urwana ściana gliny żółtej, okryta krzewami i trawą, u dołu w niej otwór pieczary, który na wodę prawie wychodzi.
Ha! wiec nas nie oszukano!
— Chodził tu kto? — pytamy.
— O! chodzili — odpowiada chłopak — panowie, oficery.
— I cóż mówili?
— Nie wiem, jam nie był.