Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Okruszyny zbiór powiastek rozpraw i obrazków T.1.djvu/74

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

krętem zwanym Sysiną z Dnieprem. Od strony wałów trakt wielki nad rzeką Bazawlukiem, szedł niedaleko ujścia Słonej, do niego stał most nazwany „Mostkiem Cerkiewnym.“ Rzeczka Podpolna była tak głęboką, że zaporożskie wojenne łodzie, dęby, greckie i tureckie tumbasy z wagą przepływały ją, lub stawały tu na kotwicach. Portem właściwym była zatoka zwana „Ustępem,“ obszerna, ale dziś zamulona i zaniesiona piaskami.
Cytuje pan Skalkowski słowa starego zaporożca, Korża, dowodzące, że koszem zwano szałasy pastusze, przewożone na kołach. Od nich to zapewne wielki obóz, przenośnie nazwany koszem Zaporożców, a nazwanie to utrzymało się do ostatnich czasów bytu kozaczego. Cytuje także zdanie orjentalistów, dochodzących, że kosz po turecku znaczy zbierać. Wiele wyrazów używanych na Zaporożu pożyczone są u Turków i Tatarów, ale nie sądzimy, aby te wyrazy były nie słowiańskiego, lecz całkiem obcego pochodzenia. Kosz znaczył nie tylko w siczy, ale i wszędzie główną kwaterę starszyzny kozaczej, potem towarzystwo całe, wielką jedność kozaczą.
Kurenie (zowiące się tak od dymów, właściwie dymy to jest chaty) były mieszkaniem towarzystwa, bezżennych kozaków; żonaci mieszkali w pałankach i wydzieleni już byli z tego stowarzyszenia, złożonego z samych tylko nieżonatych początkowo. Żonaci zostawali imieniem kozakami, siedzieli na ziemiach Zaporoża, ale egzystencją swoją świadczyli już o nadchodzącym upadku. Towarzystwo (nieżonaci) corocznie losem mieli wydzielane sobie tonie na rzekach i miejsca do łowów. Pozostałe od losów ziemie rozdawano na starszyznę, duchownych, wieśniaków, gości, nawet czabanów tatarskich i wołoskich.
To coroczne miotanie losów jest wielkiej wagi. Zwyczaj to stary, okazujący, jak na Zaporożu nic nie było wyłączną własnością jednego, wszystko należało do wszystkich. Że nawet dożywotnio nie nadawano ziemi, przekonywa, jak chciano prawo wspólności