Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Okruszyny zbiór powiastek rozpraw i obrazków T.1.djvu/60

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

scowego i powtórzył przed nim spowiedź, gotując się na śmierć. A chociaż cierpienie połączone z gorączką i pragnieniem paliło mu usta, wytrwał nic nie przyjmując do dnia następnego, w którym ubrany, przytomny, przyjął komunję i ostatnie pomazanie.
Uspokojony i pocieszony po tem, czule podziękował przyjacielowi (Mikołajowi hr. Grocholskiemu), którego wcześnie uprosił, aby mu o niebezpieczeństwie oznajmił i nie dał opuścić obowiązków chrześcjanina.
Dnia 21. sierpnia klęcząc, powtarzał akta i modlitwy konających, i tak, w modlitwie, bez bolu, spokojny, oddał ducha Bogu o godzinie 4. po południu.
Po przyjęciu wijatyku ostatniemi słowy jego była modlitwa, którą przytomni zapamiętali:
„Najświętszy Ojcze! który mi dozwalasz opatrzyć się ciałem i krwią jednorodzonego Syna Twojego na drogę wieczności, bądź pochwalony i w tej chwili, jako Cię chwaliłem przez całe życie moje; nie racz pamiętać na grzechy moje, kiedy Ci będę zdawał potrójny ruchunek jako człowiek, jako chrześcjanin i jako kapłan, a postąp ze mną wedle miłosierdzia Twego.“
Ta piękna, spokojem chrześcjańskiej prawdziwie duszy, modlitwa umierającego, musiała łzy wycisnąć z oczów przytomnych; ale rzewniejszą łzą zapłakali, gdy go ujrzeli umarłym już i na wieki sobie i światu wydartym. Wielu zapewne obcych jak my, a szczycących się przyjaźnią księdza Stanisława, z równem naszemu strapieniem, osłupieniem przyjęli wieść tej śmierci i podzielili boleść rodziny.
Pogrzeb i eksportacja, mające się odbyć w Janowie, naznaczone zostały w dniach 4. i 5. września. Tłum obywateli, krewnych, przyjaciół, znajomych z różnych stron przybyłych i ludu ubogiego był ogromny. Połowa prawie duchowieństwa djecezji znajdowała się w Janowie, niosąc dowód czci i szacunku dla zmarłego.
Ubodzy, których tajemnie wspierał ksiądz Stanisław Chołoniewski, cały wylany dla cierpiących w jakikolwiek sposób, niektórzy o mil kilkadziesiąt do zwłok dobroczyńcy się przywlekli, mówiąc, że to za święty