Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Okruszyny zbiór powiastek rozpraw i obrazków T.1.djvu/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Urodziłam się niżej, Ojcze, święte uczucie matką moją, a anioł mi rodzicem.
W tem obróciły się oczy i twarze duchów ku Ojcu i rzekły:
— Ciężkie jest życie na ziemi, ciężkie próby ciała, przecież dałeś im siły, a nie walczą, dałeś im skrzydła, a nie wzlatują. I oto jeden znów upadł na wieki!
A Ojciec odrzekł:
— Nie potępiajcie, nie oburzajcie się, albowiem i to dzieci moje, nawet w upadku grzechu.
— Dałeś im siły, dałeś im moc, a nie używają ich, przeto płaczemy i dziwimy się! Możeż człowiek czujący się nieśmiertelnym, sprzedawać się na chwilę, możeż liczyć za życie, co jest tylko stopniem ku niemu wiodącym? Zapłakaliśmy, bośmy widzieli upadek, a pojąć go nam trudno!
— Nie potępiajcie i nie sądźcie, albowiem wszyscy zarówno dziećmi mojemi są! Nie potępiajcie — rzekł głos z góry. — Ten co upadł ażali się podnieść nie może? ażali jeden z was nie upadłby także, na miejscu człowieka?
— Nie, nie! — śpiewały duchy — bo chwilą ziemskie życie i snem przelotnym tylko.
Zamilkli, a ten, który pierwszy zapłakał ze zgrozy, płonił się zawstydzony, poglądając ku Ojcu.
— Dziecię — rzekł Bóg — potępiasz, bo nie pojmujesz upadku, boś nie walczyło nigdy. Dusza moja rozpromieniła się w was, i nie byliście w ciele i na ziemi, tylko czuciem, litością i wejrzeniem. Nie oburzaj się, albowiem grzech maże pokuta, a za nią idzie grzechu odpuszczenie.
— Nie, nie! Ojcze — rzekł duch wejrzeniem.
Nastało milczenie, a łza leżąca u tronu Boga, szeleściła skrzydły srebrnemi u podnóża.
— Znijdź więc; próbuj i żyj! — rzekł głos wielki — abyś pojął żywot próby.
Zaledwie słowo to wyrzeczone zostało, kręgi się rozstąpiły, i anioł zsuwać się począł ku ziemi. A za nim nieodstępnym towarzyszem zbiegł drugi, skinieniem