Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Okruszyny zbiór powiastek rozpraw i obrazków T.1.djvu/12

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

W pośrodku niebios króluje Bóg.
Po nad kołami różnobarwnemi jaśnieją duchy nieśmiertelne; doskonałość do jakiej doszły, daje im miejsce bliższe lub dalsze od bóstwa; jak ciężar ciał ziemskich zawiesza je lub zanurza w wodzie. Sam tu każdy swym sędzią, bo gdy dusza wynijdzie z ciała, leci i staje gdzie ją skrzydła niosą własne: im szersze i silniejsze skrzydła, tem wyższe miejsce.
Stopniami, stopniami od ogniska ciemnieją koła duchów, aż utonęły w ciemnościach, na dnie których leżą i jęczą w bezdnie ci, co żyli ciałem tylko, a zabili w sobie nieśmiertelności pierwiastek. Najbliżej Boga stoją aniołowie niepokalani; promienie jego korony.
Wśród uroczystego milczenia słychać powolną harmonją, zawsze jednę, coraz różną, będącą jakby oddechem żywota niebieskiego: ta pieśń złożyła się z tysiąca, a brzmi jednogłośnie. Każde usta dorzucają do niej słowo, a w głębi wszystkich wyrazów tak rozmaitych, jak liście drzew naszych, drży myśl jedyna.
Z wyżyny niebios, co za spojrzenie na światy! Miliony świateł biegną i złotemi migają kręgami: jedne gasną, powstają drugie, rozłamują się inne, i złotemi warkoczami piszą w sinych ciemnościach głoski nieodgadnione dla nas — znikomości ciała. Ztamtąd przecież, z niebios, głoski te czytelne i pojęte łatwo dla mieszkańców nieśmiertelności przytulonych do łona Bożego.
Tu i owdzie błyska słońce nieruchome, w około którego ślizgają się kule ogniste, powolnie zbliżając się ku niemu. Niektóre z nich jakby z dwóch domostw nosiły wieści, chodzą od słońca do słońca, miotając za sobą grzywę rozrzuconą, płomienistą po eterycznych głębiach.
Tam rodzi się niemowlę — gwiazdeczka, blada, słaba, drgająca z początku, skupia w sobie siły, rozpala się, jaśnieje, porusza, wzlatuje, zawraca młodym tańcem i zagasa wśród biegu — na wieki. Ostygłe członki światka rozlatują się w przestrzenie bezdenne,