Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Noce bezsenne.djvu/30

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ko krótki opłacając do czego się zobowiązali, późniéj należności nie wnosili.
Musiała ogołocona ze wszystkiego staruszka upomniéć się o swoje, i podobno wygrała sprawę, aby wszystko przebaczyć i rozdarować znowu. Dla prababki, która obdarzać tak lubiła, a dla siebie mało potrzebowała, być pozbawioną przyjemności rozdawania, musiało być okrutną męczarnią.
Z małego zamczystego stoliczka pod oknem, w którym zachowywały się dukaty prababki, wędrowały one codziennie na różne strony. Skarbonka jéj otwiérała się nieustannie na dobre