Przejdź do zawartości

Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Noce bezsenne.djvu/29

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

kieś imieniny czy bal — bodaj na św. Annę, — na którym przywieziony przez któregoś z sąsiadów murzyn, stanowił wielką atrakcyę. Kto on był? zkąd przybywał? nie wiém, ale przyjechał we fraku, w białych rękawiczkach, jak inni goście i jak oni był przyjmowany.
Rodzinę, czasem kogoś z sąsiedztwa, więcéj Romanów nie widywał nikogo, chyba księdza Reformata z Białéj. Późniéj, gdy nieszczęśliwy proces jakiś dalszą rodzinę rozproszył, długośmy i jéj nie spotykali.
Prababka biała, na całym, milionowym majątku męża miała dożywocie i wspólne do niego prawo, ale po śmierci jego rozdała wszystko córkom, warując sobie tylko bardzo skromne procenta. Stało się, że zięciowie, przez czas tyl-