Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Noce bezsenne.djvu/174

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Są to marzenia. A! tak! Ja téż ich za nic innego nie daję, — są to marzenia tych nocy bezsennych, w których myśl przesnuwa tysiące porwanych pasm pozostałych z przeszłości...
Wszystko to potrosze dlatego, że człowiek był powieściopisarzem... Tak, bo skromny ten bajarz, którego ludzie poważni nie mają za boże stworzenie, jest zmuszony wszystko niemal badać, uczyć się wszystkiego, sznurkować po wszystkich zakątkach... Ten malarz świata potrzebuje studyów nad encyklopedyą całą, aby mógł nawet skromne tło opowiadania sumiennie odtworzyć. Nie wolno mu ani rośliny pomieścić na niewłaściwym jéj gruncie, ani kazać rozkwitnąć w niestosownéj porze, ani kazać jéj wonnością poić, gdy się jéj kielich zamyka.
U młodych i mniéj bacznych pisarzy spotykamy co chwila takie usterki rażące, dowodzące, że sobie nie zadali pracy z tém się obeznać, co w obraz swój wprowadzić byli zmuszeni.
Pisarz powieści musi z kolei dziś rzemiosło, jutro całą naukę, pojutrze stan jéj w danéj epoce studyować, — bo jest, a przynajmniéj powinien być sumiennym dziejopisem powszedniego życia.
Skutkiem tego uczeni o jednéj strunie mają go za nieuka, który zgłębić nic nie mógł — bo chciał — bo musiał dotykać wszystkiego, — a pospolity tłum czytelników ani wie, co ten pokarm kosztuje, który obojętnie inni spożywają.
Ci, którzy dziś, pod pozorem romansu doświadczalnego, nową niby szkołę chcieli niby zakładać, sformułowali to tylko, co oddawna każdemu sumiennemu pisarzowi było znane, było powołania jego warunkiem...
W dodatku, nowatorowie zwichnęli prawidło zdrowe, z rzeczy dodatkowéj zrobili główną. W wykonaniu puszczono się w szczegóły zbyteczne, dla popisu z erudycyą blacharską, ślusarską lub stolarską; poczęto dłubać akcesorya, i wystąpiły one na pierwszy plan niepotrzebnie.