Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Noce bezsenne.djvu/173

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Za czasu panowania stolików, żaden z nich przy mnie kręcić się nie chciał; nie widziałem nigdy żadnego z tych cudów, o których tyle rozprawiano, nie miałem czasu zajmować się niemi.
Lecz fenomena magnetyczne obserwując zdala, od lat wielu, w najrozmaitszych warunkach, krajach, czasach — jestem przekonany, że one są rzeczywistemi.
Człowiek, który nic nie szanuje, i ich nadużył, częstokroć ze świętokradzką lekkomyślnością. Ale to niczego nie dowodzi.
Palono na wapno arcydzieła sztuki greckiéj, zużywano na szalbierstwa najdroższe tajemnicze potęgi natury, które człowiek dopiero zdaje się zdobywać; ale słabość ludzka nie dowodzi niczego. Fakta są faktami, choć je potém fałszują.
To, co dziś wydaje nam się jako jutrzenka i obietnica, stanie się może udoskonalonéj, wydoskonalonéj ludzkości nowém uposażeniem. Któż zaręczy, że co dziś jest stanem wyjątkowym, nie może być późniéj normalnym nowego bytu??
Ten szósty zmysł, którym dziś jesteśmy obdarzeni w hyperestezyi, może być zwrotu w naturze ludzkiéj, w człowieku samym zapowiedzią. Oprzéć się téj myśli trudno.
Tak człowiek przyszedł do mowy, do myśli, do życia ducha; czemużby nie miał zdobyć wyższéj jego potęgi??
Człowiek obdarzony tym szóstym zmysłem, o ileby się stał wyższym od tego, czém jest dzisiaj, nie potrzebujemy dowodzić.
Podniesienie się na tę wyżynę, nawet z dzisiejszym organizmem człowieka, nie jest niepodobieństwem — mamy tego dowody. Dla czegożby stopniowo sam organizm nie miał się wyrobić na nowo do potrzeb wydoskonalonéj natury, do posług ducha?...