Strona:Józef Ignacy Kraszewski - Noce bezsenne.djvu/110

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

I tam więc żywioły zachowawcze słabną, a społeczeństwo się przeobraża na nowe. Nie chce mi się wierzyć, aby to łatwo, prędko i w znacznych rozmiarach spełnić się mogło.
Niestety! jest to prawem bytu, z którém walczymy napróżno: — wszystko przemija, ginie i ulega metamorfozie.....
Życie rozmierzone i do godzin poprzywiązywane ma tę własność, iż niesłychanie prędko upływa. Tym tylko się ono dłuży, którzy nie wiedzą co zrobić z czasem, nie przywiązując do niego wartości.
Gdyby od nich można tak im niepotrzebne godziny odkupić — dałbym ostatnią koszulę...
Nie rozumiem tych ludzi, na których pamiątki przeszłości, szczątki życia, prace poprzedników nie czynią wrażenia i są im obojętne; — dla mnie są one relikwiami.
Z trwogą i poszanowaniem przystępuję do nich — ze drżeniem biorę je do ręki.
Po człowieku pozostaje na ziemi to, co w nim jest najlepszego: owoc pracy jego ducha, dzieła rąk, które umysł prowadził.
Ażeby utworzyć rzecz najprostszą, jedno z tych pierwotnych narzędzi przedhistorycznych, które się nam wydają wyrobami niemal dziecinnemi, potrzeba było takiego wysiłku, jak dziś na najbardziéj skomplikowane dzieło...